występują:
Piotr - właściciel auta
Krzysztof - operator wkrętarki
Makita - blaszanożerny brutal
auto, dziura i świat (chociaż nie mówią)
akt 1 – okaleczenie kontrolowane
- Dobra, to gdzie chcesz mieć tę nową dziurę? Tutaj? - zapytał Krzysztof i walnął młotkiem w gwóźdź, a jego ostry koniec wbił się w karoserię auta. | |
- Tak – powiedział Piotrek i tylko nieznacznie zacisnął zęby, gdy Krzysztof przyłożył narzędzie o wiele bardziej mocne do zaznaczonego gwoździem miejsca. "Choinka" nałożona na wkrętarkę szczęknęła złowróżbnie po zielonym dachu. Zielony, wiadomo, kolor nadziei... Ciekawe, czy Piotrek myślał wtedy o symbolice barw? | |
- To teraz ... jazda! - zaburczała Makita z zadowoleniem i po lesie echo poniosło szczęk piłowanego metalu. A Krzysztof trzymał ją oburącz, tę Makitę z zapędem morderczym, a ta wrzynała się w metal, wrzynała, nie szczędząc opiłek. | |
- A jak idzie obok? - zreflektował się Piotrek i zajrzał do wnętrza auta, ale oczy przesłonięte współczuciem dla niewinnego dziurawionego auta, osnute wilgotną mgłą maskującą strach pomieszany z obawą, nie widziały efektu Krzyśkowego przyłożenia. - Spoko. Dziura będzie – powiedział Krzysztof i sama nie wiem, czy to była obietnica, czy groźba. | |
I Piotrek cierpiał, a Krzysztof wiercił. | |
I wiercił. | |
I wiercił bardziej nawet, a Piotr oparty o auto wspominał wszystkie te chwile, gdy auto bez dziury z przodu było. I ... jakoś to było. |
akt 2 – dziura
- Chciałeś? Masz! - z satysfakcją wykrzyknął Krzysztof znad warczącej jeszcze Makity. | |
Lecz żądna to była blachy bestia, więc Krzysztof przyłożył narzędzie raz jeszcze. Piotrek z niepokojem patrzył, jak wkrętarka wnika swym ostrzem w przestrzenie auta, narusza wewnętrzną przestrzeń, plądruje zielone auto, bezcześci. | |
I jeszcze. | |
I jeszcze! | |
Aż Krzysztof powstrzymał blaszane
rządze, odłożył sprzęt i oczom naszym ukazała się perfekcyjnie
okrągła, okazała dziura. - Witajcie - powiedziałaby dziura, gdyby mogła mówić. |
|
Przez dziurę świat też prezentował
się okazale, mrugał zawadiacko dziennym światłem. - Witaj dziuro - powiedziałby świat, gdyby zwykł był mówić do dziur. |
|
Piotrek przymierzył antenę do dziury i ... uwierzył (tym bardziej, że nie słyszał tej nieistniejącej rozmowy dziury ze światem). | |
- Bardzo bolało? - zapytał czule okaleczony dach i dawajże zabezpieczać to skaleczenie, tę ranę, o którą to przecież osobiście upraszał, zabiegał. | |
I gładził, malował, delikatnie
muskał pędzelkiem pocięte krawędzie dziury, jakby przepraszał i
o wybaczenie prosił, że do ubytku takiego w imię wyższych celów
dopuścił. Lecz auto też nie odpowiadało, bo co będzie z Piotrkiem gadać. |
akt 3 – obiecany happy end
I przyłożyli, grzybek wkręcili, dach zasklepili. I tyle to świat dziurę widział, co mu się chłopaki przypatrzeć pozwolili. | |
A w podziękowaniu za te łzy metalowych opiłek auto otrzymało nową antenę. - A na toż mi ta nowa dziura! - pomyślało auto i dało spokój z pretensjami do Piotrka. | |
Krzysztof z Piotrkiem przystąpili do najprzyjemniejszej części spotkania wewnątrz auta, nawet można powiedzieć bezpośrednio pod nową dziurą, zasklepioną już oczywiście. | |
A na dachu sterczała dumnie antena jak sztandar zwycięstwa! |
z tą mikitą to strach zaczynać bo ci dziurę powiększy :-)
OdpowiedzUsuń