Oto główne i najbardziej podstawowe pytanie, które pada na każdej częstotliwości, na podstawowej czterdziestce, na usb i jeszcze gdzieś tam (wybaczcie, jestem laikiem w temacie technicznych aspektów transmisji radiowych i odbiorników). Dopiero po "czy", jak już się posiadacz podłączonego właśnie CB upewni co do jego sprawności, pada "jak".
I o ile odpowiedź na to pierwsze zwykle jest lakoniczna, o tyle w temacie "jak" prowadzić można naprawdę długie Polaków rozmowy. Wystarczy, że zmieni się choćby jeden parametr, np. obniży się temperatura otoczenia, podniesie się ciśnienie, spadnie deszcz, zmienimy mikrofon, barometr humoru zahaczy o niebezpieczne rejony, odlecą bociany, skończy się ulubiony serial w tv, a do najbliższego nam sklepu znowu nie dowieźli świeżych drożdżówek - w tych i innych przypadkach zawsze warto spytać: "a jak tam dzisiaj mnie słyszysz?".
Ten temat jest jak kurtuazyjna rozmowa o pogodzie ze współtowarzyszem niedoli w poczekalni dentystycznej, jak zapełnienie krępującej ciszy w windzie z ludźmi, którym póki co nie mamy nic ciekawszego do powiedzenia, jak lakoniczna wymiana grzeczności z sąsiadem na schodach. Wszakże są poważne różnice.
Po pierwsze - "jak mnie słychać" to zagajenie rozmowy, która wkracza potem w inne rejony. Zadanie tego pytania nie jest zwykle celem samym w sobie. To zaznaczenie początku wypowiedzi - taka konwencja. Wpisujemy się w nią, aby przejść zazwyczaj na inne pola radiowego dyskursu.
Po drugie - pytanie to jest swoistym testem weryfikacyjnym naszego rozmówcy. Okazuje się bowiem, że podczas tej krótkiej wstępnej rozmowy mamy okazję sprawdzić poziom "profesjonalizmu" partnera, jego sposób rozumienia podstawowych pojęć typu: modulacja, esmetr, moc. Być może nieświadomie sprawdzamy także, czy posługuje się radiowym slangiem, np. nazywając mikrofon wdzięcznym określeniem "gruszka", czy też trzyma fason technicznego zawodowca lub językowego eksperta.
W gronie społeczności radiowych, skoncentrowanych wokół wybranych częstotliwości, pytanie "jak mnie słychać" służy zwykle praktycznemu zdefiniowaniu różnic w nadawaniu/odbiorze przy zmianie realnych parametrów transmisji.
W rzeczywistości jednak to pytanie rzucone desperacko w "oswojony" eter otwiera przede wszystkim pole do rozmowy. Bo oto tym Wojtkowym "halo radio", Sławkowym "wywołanie ogólne" czy Krzyśkowym "breko, breko, czy jest ktoś na częstotliwości?" mniej lub bardziej odważnie ujawniana jest jedna z podstawowych potrzeb ludzkiej duszy - potrzeba rozmowy, wymany myśli, kontaktu, wzajemnego poznania, porównania, określenia siebie. Mówię, bo mam coś do powiedzenia. Chcę, aby ktoś to usłyszał. Słucham, bo chcę się czegoś dowiedzieć, coś poznać i przejrzeć się w myślach moich rozmówców jak w lustrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz