wtorek, 30 marca 2010

biały miś


(zdjęcie z netu)
Chciałabym potwierdzić, że wczoraj w godzinach popołudniowych odebrałam nagrodę za wygraną w konkursie filmowym, ogłoszonym przez Maksona jakiś czas temu.
Siedziałam właśnie ze starszą latoroślą moją nad lekcjami w dużym pokoju, a harmider domowy był wielki, gdyż jednocześnie gadałam z pozostałymi członkami rodziny mojej, gdy nagle z radia zaczęły dobywać się dźwięki szczególne, aczkolwiek dla ucha miłe. A w każdej z tych dwóch kategorii przodowały, gdyż nawet kręcący się po domu Krzysztof przystanął melodią wstrzymany między pokojem a kuchnią i rzekł: „a cóż to?”. Od breka do breka prawda wyszła na jaw. Mi pozostało tylko rzucić hasło „biały miś”, a natychmiast z cb popłynęła do mnie znana melodia w niecodziennej aranżacji z wokalem wywołującym dreszcze i dzikie pomruki zadowolenia. A charakterystyczne chrząkanie dotkniętego zapewne lekką chrypką albo - nie daj Szefie – infekcją gardła, nadawało utworowi zaszczyt niepowtarzalności.
Dziękuję Ci Makson za wszystkie te doznania!

1 komentarz:

  1. :) :) Cieszę się, ze się podobało a wspomniana chrypka - to oczywiście przemyślana część aranżacji.

    OdpowiedzUsuń